Dopiero przy piątym wyzwaniu udało mi się załapać wyznaczony przez samą siebie flow i podołałam zadaniu, które przed sobą postawiłam. Sprawdźmy, czy złapana fala poniesie mnie gdzieś dalej…
Dopiero przy piątym wyzwaniu udało mi się załapać wyznaczony przez samą siebie flow i podołałam zadaniu, które przed sobą postawiłam. Sprawdźmy, czy złapana fala poniesie mnie gdzieś dalej…
Poproszę o owację na stojąco – po raz pierwszy od wystartowania serii inspirujące wyzwanie dowiozłam rezultat w wyznaczonym terminie! O mamo, jakie to piękne uczucie.
Albert Einstein uważał, że powtarzanie wciąż tego samego i oczekiwanie różnych rezultatów można nazwać szaleństwem. Zastanawiam się, czy można już mianować takim określeniem tutsowe wyzwania.
Niespełna rok temu, w ramach serii #tutsyrzucajawyzwanie, zaproponowałam sobie i Wam swoje czwarte wyzwanie. Zadanie polegało na trenowaniu kaligrafii przez okres 3,5 tygodnia.
Tak jak pisałam wczoraj w rozwiązaniu wyzwania #3, ogromnie cieszę się, że mogę zaprezentować Wam wyzwanie #4 (#tutsyrzucajawyzwanie).
To było 9go kwietnia zeszłego roku… Rzuciłam sobie i Wam swoje trzecie wyzwanie na Tutsach (w ramach serii #tutsyrzucajawyzwanie) – chodziło o stworzenie identyfikacji wizualnej dowolnej firmy, eventu, marki (istniejącej lub nie).
Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią rzucam sobie i jeśli ktoś chce, to także Wam, kolejne tutsowe wyzwanie (#tutsyrzucajawyzwanie). Rzucam je sobie, bo chcę zrobić coś fajnego :) Po nietypowym mockupie torby na mąkę i ikonkach z miejscówek w moim rodzinnym mieście chciałabym kontynuować z tematami, które są mi najbliższe.
Przeszło dwa lata zajęło mi zabranie się za ten projekt… Dwa lata to szmat czasu, ale nie chwaląc się mam w swojej szufladzie projekty, które leżą tam znacznie, znacznie dłużej. Dlatego dziś będzie całkiem optymistycznie, mimo że mogłoby się wydawać, że wręcz przeciwnie.
© 2024 Tutsy
Theme by Anders Noren — Up ↑
Najnowsze komentarze